0
AJAJ 17 kwietnia 2014 09:23
Image

Image

Image

Kolejny raz kiedy żałujemy, że nie mamy roweru.
Image

Na końcu parku jest też mała oaza ze sztucznym jeziorkiem. Park posiada restaurację i pole namiotowe(koszt 50NIS), jednak trzeba się tam zameldować w godzinach otwarcia parku. W cenę biletu wliczona jest też buteleczka, która możemy sami wypełnić kolorowym piaskiem dostępnym w oazie (region posiada piasek w unikalnych kolorach - czarny, czerwony, żółty, zielony)
Image

Czasami widząc co się dzieje na polskich szlakach, żałuję, że nie dają takich znaków ;)
Image

Po opuszczeniu Parku, kierujemy się na tereny pustynne. Pustynia Negew leży na wysokości od 500 do 900 metrów n.p.m. i zajmuje teren ok. 40% powierzchni całego Izraela.
Image

Martwi nas jednak fakt, że nie uzupełniliśmy baku paliwa przy wyjeździe z Eilat,a od dłuższego czasu nie mijamy żadnej. Mijamy natomiast znaki ostrzegawcze takie jak ten.
Image

Na pustyni można spotkać pozostałości minionych wojen, jak porzucone czołgi. Jednak dużo ciekawsze są odbywające się tam ćwiczenia i tymczasowe bazy wojskowe
Image

Przed wyjazdem czytaliśmy ostrzeżenia, żeby jadąc po pustyni unikać terenów wojskowych, a jak już znajdziemy się w ich pobliżu pod żadnym pozorem nie robić zdjęć. My jednak idziemy o krok dalej ;) Po prawej mijamy liczne manewry wojskowe, natomiast po lewej widzimy jakieś zabudowania... wygląda jak baza wojskowa... ale dlaczego wyjeżdżają stamtąd autobusy? Mh... jedziemy sprawdzić;) na wjeździe witają nas uśmiechnięci żołnierze obu płci :) Zwiedzić bazy wojskowej nam nie pozwolą, ale wyciągają smartfony i szukają najbliższej stacji benzynowej... nie ma łatwo... kreski w baku spadają, a do najbliższej stacji ok. 70km... no cóż najwyżej będziemy pchać. Na koniec jeszcze pamiątkowa fota.
Image

Żegnamy się i odjeżdżamy :)
Image

Wszystko pięknie i ładnie, tylko teraz już nie tylko pali nam się rezerwa, ale zaczyna mrugać w przyspieszonym tempie. Wierzyć w cuda... na horyzoncie widzimy miasto, ale żeby nie było za łatwo po drodze czeka nas stroma wspinaczka.
Image

Ledwo dysząc samochód wdrapuje się na górę i tu sprzyja nam los, zaraz za zakrętem mamy stację benzynową. Możemy zatem spokojnie podziwiać krater Ramon z najbardziej znanego punktu widokowego. Zgodnie ze znalezionymi informacjami, krater ma długość 40 km i od 2 do 10 km szerokości

Image

Image

Image

Image

jest i ruska ekipa filmowa
Image

Mitzpe Ramon Visitors Center Centrum turystyczne znajduje się na samym skraju krateru Ramon. Docieramy jednak zbyt późno (czynny do 15.30) by zwiedzić go od środka z kolejnym bilecikiem zielonej karty. Podobno przez okno Centrum oraz z tarasu widokowego na dachu budynku rozpościera się piękny widok na krater. Polecamy także inny punkt widokowy w Mitzpe Ramon, stojąc przy Visitors Centre zwróceni tyłem do krateru po prawej stronie widzimy małe wzgórzer. Można się tam przejść wzdłuż krateru lub podjechać samochodem. W środku drogi nad kraterem zwisa tzw. „ptasi balkon”, z którego roztacza się kolejny widok na krater. My jednak korzystamy z wspomnianej małej platformy obserwacyjnej zainstalowanej na szczycie skały w południowej jego części.
Image

Image

Idealne miejsce na urządzenie koleżeńskich spotkań przy piwie broni ;)
Image

W Mitzpe Ramon znajdziemy jedno z niewielu gospodarstw spoza Ameryki Południowej, gdzie hoduje się alpaki. My tam nie docieramy ale może komuś się przyda. Na farmie można kupić jedzenie, a następnie osobiście karmić alpaki.
My tymczasem postanawiamy nakarmić się sami. W internecie szukamy namiarów na jakąś knajpkę, jednak po dotarciu na miejsce ceny skutecznie odstraszają. Z pomocą przychodzi Pani ze sklepiku obok i wskazuje nam drogę do innej sympatycznej, tańszej jadłodajni. Zaczyna się dobrze, na wejściu wita nas taki widok... :) niestety nietani:(
Image

Jednak aby nasycić żołądki wydajemy ok 40NIS/os za porcję makaronu :)
Image

Robimy jeszcze małe zakupy spożywcze w pobliskim sklepie i ruszamy dalej, planując nocleg gdzieś w okolicach Ein Avdat.
Zaraz przy skręcie z głównej drogi na drogę prowadzącą na górna platformę widokową Ein Avdat (Ok 2km za McDonald), jest mały parking dla samochodów i piknikowy skrawek zieleni. Mh... dobre miejsce... ale czekaj, czekaj jest dopiero 21.45... postanawiamy więc jechać dalej. Zgodnie z wskazówkami za jakieś 3 km ma być pole namiotowe. Może chociaż raz rozbijemy się jak należy.
Image

Jednak znak zakaz spożywania alkoholu i cena 50NIS/os powodują, że wracamy w pierwotne miejsce i tradycyjnie rozbijamy się po 22 :)
Niska temperatura, zakupione wino oraz brak ochoty na sen powodują, że rozpalamy kolejne ognisko w Izraelu :)
Image

a tak rano wygląda nasz "hotel" z tej nocy
Image

Dobranoc, cdnNoclegownia fajna, po ognisku zasnęliśmy jak dzieci. Jedyny minus tego miejsca to brak łazienki. Podzieliliśmy się na dwie grupy i jednak podgrzała wodę do mycia na ognisku, druga część pojechała się umyć do McDonald. Jednak żadna z grup nie wstrzeliła się w dziesiątkę ze swoim wyborem. Grupę ogniskowa spod prysznica przepędziło stado pędzących kóz, natomiast grupa McDonald została zamknięte drzwi restauracji. Na szczęście obok była inna kafejka z zamykaną umywalką :) Czyści możemy ruszać dalej, a daleko nie mamy bo zaczynamy od parku Ein Avdat (Ein Owdat). Dla zainteresowanych zaraz obok McDonald jest wejście do Parku Avdat czyli starożytnych ruin miasta leżącego na szczycie góry, oczywiście częściowo zrekonstruowanych. Można tam zdziurkować kolejny kuponik zielonej karty lub zapłacić ok 30NIS za wstęp. Na szczycie wzgórza zachowały się pozostałości starożytnego miasto Avdat, przez który przebiegał kiedyś ważny szlak handlowy łączący jordanie ze Strefą Gazy. Przypuszczalnie ze szczytu rozciąga się całkiem przyjemny widok na całą równinę Avdat. Niestety drogą głosowania zrezygnowaliśmy z odwiedzin tego miejsca. Parku Narodowego Ein Avdat już nie omijamy. Spacer po kanionie rozpoczynamy od platformy widokowej w górnej jego części. Chwile spacerujemy w tamtych okolicach, natrafiając na tabliczki z zakazem wejścia z racji podobno licznie żyjących tam zwierząt. My jednak na żadne nie natrafiamy.
Image

Kusi nas aby zejść ścieżką w dół kanionu. Jednak zakaz wstępu z informacją o tym, że ścieżka jest jednokierunkowa oraz krzyczący za nami „biletowy” sprawiają, że decydujemy się pojechać samochodem na dno kanionu. Wejście do Parku równa się kolejny kuponik zielonej karty lub coś ok 30 NIS. Pan podnosi szlaban i umożliwia jazdę samochodem jeszcze jakieś 3km w dno kanionu, aż do kolejnego szlabanu. Szlak turystyczny jest bardzo prosty i wiedzie dnem głębokiego, wąskiego i malowniczego kanionu wyrzeźbionego przez wodę.
Image

Na końcu drogi po dnie kanionu znajduje się zbiornik wodny zasilany przez podziemne źródła.
Image

Image

My wspinamy się wyżej na tyle na ile pozwala dwukierunkowa ścieżka, a niestety nie pozwala na wiele. Po krótkim rzucie oka na kanion z kolejnego już punktu widokowego obieramy ścieżkę powrotną do parkingu. Jeśli poszlibyśmy dalej po samochód musielibyśmy teleportować telepatycznie:)
Image

Wyjeżdżając z rezerwatu, można odwiedzić mały park w okolicach kas biletowych, w którym znajduje się grób jednego z założycieli Izrael – Dawida Ben Guriona. My opuszczamy park i udajemy się w kierunku kibucu Sede-Boqer, który jednak tylko mijamy. W drodze do Be'er Sheva zastanawiamy się jeszcze czy nie zboczyć z drogi i podjechać do Dimona czyli kolejnego miasta Pustyni Negew. Z informacji znalezionych przed wyjazdem znajduje się tam osiedle czarnych Żydów przybyłych z Etiopii, którzy izolują się od reszty społeczeństwa, sami produkują podstawowe środki potrzebne do życia. Kolejnym argumentem za, było Nuklearne Centrum Badawcze Negew znajdujące się w odległości 10km do Dimona. Izrael nigdy nie potwierdził i nie zaprzeczył, że posiada broń atomową. Jeśli jednak bomba istnieje to prawdopodobnie zbudowano ją tu;) Oficjalnie, mówi się o budowie reaktora jądrowego, który miał służyć do celów pokojowych. Niestety po raz kolejny droga głosowania musimy zrezygnować z odbicia z planowanej trasy, wolą leniuchować na najładniejsze plaży Morza Śródziemnego w Izraelu jedziemy więc zgodnie z planem i udajemy się do kolejnego punktu czyli Parku Beit Guvrin.

Po drodze mijamy jeszcze „pole namiotowe”… a co, na środku ronda;) a my się zastanawialiśmy czy można w Parku:)
Image

Tutaj zostawiamy ostatni bloczek naszej Zielonej Karty, w zamian za co dostajemy mapę z zaznaczonymi najważniejszymi, dostępnymi dla zwiedzających jaskiniami. Park obejmuj swym obszarem zielone wzgórza okolicy, 1250 akrów. W okolicy podobno znajduje się około tysiąca jaskiń, jednak dla zwiedzających dostępne jest tylko kilka. Na takim niepozornym terenie
Image

Powstanie jaskiń było możliwe dzięki miękkiej kredzie, z których zbudowane są skały, a która dość łatwo poddaje się erozji. W dawnych czasach umożliwiło to także wpływ człowieka na tutejszy krajobraz. Mogli oni drążyć w tych wzgórzach tunele oraz podziemne komnaty. Bo podobno większość jaskiń połączona jest podziemnymi rozległymi korytarzami. Jaskinie służyły jako magazyny, miejsca pochówku, kryjówki czy gołębniki. Znajduje się tam też jaskinia zwana polską. Zgodnie z legendą to tutaj schronili się żołnierze Generała Andersa, a na środku groty znajduje się głaz, na którym wyryte się napisy związany z Polską. Odwiedziliśmy też jaskinie, która była wykorzystywana do hodowania gołębi. Kolejna jaskinia to tak naprawdę system połączonych ze sobą jaskiń, którymi odwiedzający mogą przemieszczać się pod ziemią tak jak kiedyś z nich korzystano, a wyjście jest tylko kilka metrów od wejścia. Sidonian Burial Caves to miejsce pochówku ze zrekonstruowanymi malowidłami ściennymi. Jaskinia bell z nr 14 to z kolei seria jaskiń, z których największe ma ponad 5 metrów wysokości, a zostały wykute w skale w kształcie dzwonu. Na terenie Parku można zobaczyć także Rzymski Amfiteatr.
Image

Image

Image

Image

Na koniec, podgląd na szlak pieszy, bądź samochodowy ;)
Image

Kierunek plaża. I to nie byle jaka, zgodnie ze znalezionymi informacjami podobno najładniejsza na tym wybrzeżu :) I tak lądujemy w Nizanin, plaży pomiędzy miastami Aszdod i Aszkelon. Dotrzeć tu można tylko własnym środkiem transportu, a jakie czeka nas zdziwienie gdy jakieś 2km przed plażą zastajemy „szlaban i pana kasjera. Wstęp mimo, że już godzina popołudniowa to koszt 12 NIS/os. Ale skoro już tu jesteśmy to wjedziemy. I tak lepsza to oferta niż wstęp na brudny zalew Kryspinowski w Krakowie ;)
Image

Jednak miejsce nie zaskakuje, owszem jest ładnie, szeroka piaszczysta plaża, dużo mniej zatłoczona, niż jak się później okaże w Tel-Awiw. Jednak sanitariaty pozostawiają wiele do życzenia, bo tak naprawdę to prędzej bym powiedziała, że ich nie ma. Z łazienki nikt nie odważył się skorzystać… mimo, że nasza podróż w luksus jak do tej pory nie obfitowała.
Sama plaża wygląda już znacznie lepiej, dlatego postanawiamy zrobić mały piknik ;)
Image

by później udać się na krótki spacer i znaleźć takie cudo… muszelkowe wybrzeże ;)
Image

jest pięknie… yupi!
Image

Zanim jednak udamy się do Tel-Awiw, postanawiamy nadrobić parę kilometrów i odbić w kierunku Strefy Gazy… nie wiemy jak daleko uda nam się podjechać, co zobaczymy… ale ciekawość bierze górę… na tyle, że nie zastanawia nas dlaczego na ostatnim skrzyżowaniu wszyscy jadą w lewo, a tylko my prosto i na tyle, że nie zauważamy dwóch takich znaków jak poniżej (te odnajdujemy dopiero w Polsce oglądając zdjęcia :D) …
Image

tylko jedziemy dalej… do samego przejścia… (i tu kolejny znak, który dostrzegamy po fakcie - zakaz fotografowania ;)
Zaskakuje nas panująca tam cisza i pustka. Butki wartownicze są opustoszałe, na przejściu nie ma żadnego strażnika tylko zamknięta brama… jednym słowem nikogo, tylko my.
Image

Image

Image

jednak po opuszczeniu tego miejsca, znając jego historię odczuwamy dziwną ulgę…

Do Tel-Awiwu docieramy po 19… więc jest zdecydowanie za wcześnie na szukanie noclegu… dlatego udajemy się na krótki spacer.
Jako zwolenników rowerów, takie obrazki przyciągają naszą uwagę, Santa Cruz w nocy, na pustkowiu, sam… w Polsce zniknąłby po 10 min, a tam spokojnie spędza noc. Pozazdrościć…
Image

Postanawiamy przysiąść na kawce i przeglądnąć booking.com. Tutaj poddajemy się trendowi znajomych i decydujemy się na szukanie jakiegoś hostelu. Jako, że jest już późno, jest piątek… wyboru nie mamy za dużego, większość hosteli jest już zajęta. I tak trafiamy na ostatnie 4 miejsca w Black&Wild Boutique Hostel (http://www.booking.com/hotel/il/black-a ... el.pl.html). Jednak zanim wyruszymy na poszukiwanie hostelu spotyka nas niemiły akcent w barze. Przy zamówieniu 3 kaw i jednego soku rachunek jest zdecydowanie za wysoki. Co się okazuje, w menu widnieje cena X za cappuccino, jednak nie pytając nikogo o zdanie doliczają 8NIS za bitą śmietanę na tej kawie, której nikt nie zamawiał! Płacimy ale napiwku już nie zostawiamy. Na co Pani zwraca nam delikatnie uwagę, że napiwek to jej pensja. Hmm. Trudno… dostała bitą śmietanę x2 jako napiwek. Zabieramy rzeczy, wychodzimy i gdy już spokojnie idziemy ulicą słyszymy, że ktoś biegnie za nami i krzyczy… pani kelnerka biegnie jeszcze raz upomnieć się o napiwek... to tyle… ;)
Docieramy do hostelu. Zdecydowanie polecamy. Bardzo czysto, miła obsługa i za łóżko w pokoju wieloosobowym płacimy ok 25USD/os. Zmęczeni udajemy się tylko do pobliskiego supermarketu po wino i piwa. Resztę wieczoru spędzamy w hostelowym korytarzu w towarzystwie amerykańskiego artysty-malarza, który od kilku miesięcy stacjonuje w Tel-Awiw, pozdrawiamy ;)
Image

Na dziś kończymy by w kolejnym, ostatnim już odcinku powrócić z istnym zwierzyńcem;) Chyba nikt tego nie czyta ale skończymy, a co!;) dobranoc :)
ImageMamy tylko niespełna jeden dzień w Tel-Awiw, mimo to decydujemy się zrezygnować ze spaceru po wszystkich dzielnicach Tel-Awiw na rzecz Parku safari w Ramat Gan. Początkowo mieliśmy spędzić tam max. 2h… ale chyba wsiąkło nas na trochę dłużej:D Park safari to namiastka afrykańskiej, dzikiej przyrody. Blisko 100 hektarów powierzchni i 1600 zwierząt różnych gatunków sprawia, że jest on największym zoo w tej części świata. Nie jest tanio, bo jednorazowy bilet to koszt to 64NIS/os i najlepiej mieć własny samochód, jeśli nie jest dodatkowa opłata 7NIS/os za busy. Więcej info tutaj (http://www.safari.co.il/). Postanawiamy być tam pierwszymi klientami i przekroczyć bramy o 9 czyli w momencie otwarcia. I to była najlepsza decyzja… to co działo się jak wyjeżdżaliśmy, co najmniej jakby rozdawali tam darmowe hamburgery.
Na dzień dobry, witają nas leniwe hipice, na tyle leniwe, że podziwiamy tylko ich grzbiety wystające z wody.
Image

Nosorożce już bardziej się z nami asymilują ;)
Image

jedziemy dalej… ale co jest, miało być safari, a tu parking dla samochodów i zwykłe zoo… ale jakie zoo
na początek trochę ptactwa ;)

Dodaj Komentarz

Komentarze (16)

vincenz 22 kwietnia 2014 16:30 Odpowiedz
Relacja super, nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Sam lecę w podróż podobną trasą za dwa dni. Czy karta wstępu do parków za 110 NIS umożliwia także wjazd kolejką do Masady?
ami921 22 kwietnia 2014 17:27 Odpowiedz
wiecie może ile kosztuje wjazd kolejką na szczyt Masady?
man4business 22 kwietnia 2014 20:33 Odpowiedz
Ami921 napisał:wiecie może ile kosztuje wjazd kolejką na szczyt Masady?Prawdopodobnie wstęp to NIS 25 ($6.25/£3.10), dzieci za pół ceny.Zaś w wersji z kolejką linową NIS 66 ($17/£8.25). Kolejka działa od 8-mej do 16-tej, w piątek do 14-tej, w sobotę nie działa.
dlugi_szmul 22 kwietnia 2014 20:56 Odpowiedz
Relacja fajna, widać że się zbytnio nie forsowaliśćie ;) Jaki samochód dostaliście za 500zł?Przy okazji morze martwe nie jest najniższym punktem na ziemi :ugeek:
ajaj 23 kwietnia 2014 11:15 Odpowiedz
vincenz napisał:Relacja super, nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Sam lecę w podróż podobną trasą za dwa dni. Czy karta wstępu do parków za 110 NIS umożliwia także wjazd kolejką do Masady?Niestety nie.Ami921 napisał:wiecie może ile kosztuje wjazd kolejką na szczyt Masady?Sami tego nie sprawdziliśmy, ale z informacji znalezionych w necie przed wyjazdem: wjazd i zjazd kolejka ok.72NIS (inne źródła mówiły o 49NIS), sam wjazd i zejście samemu to 54NIS (rozumiem, że obie ceny zawierają już wstęp na Masade). Sam bilet wstępu to koszt ok. 23-29NIS. Tutaj też są jakieś pakiety http://masada.org.il/endlugi_szmul napisał:Relacja fajna, widać że się zbytnio nie forsowaliśćie ;) takie było założenie przy podróżowaniu w 4 osoby:) Gdybyśmy podróżowali w dwójkę wakacje na pewno byłyby bardziej aktywne;) Z jednej strony ominęliśmy dość sporo atrakcji, które były na naszej liście i tego żałujemy (dlatego w relacji wypisuje też punkty/atrakcje, które chcieliśmy zobaczyć a musieliśmy odpuścić), ale z drugiej strony nie żałujemy braku wakacji w trybie turbo;)A z każdym dniem będzie jeszcze spokojniej, ale moim zdaniem równie ciekawie, a nawet ciekawiej :)dlugi_szmul napisał:Jaki samochód dostaliście za 500zł?Zakupiliśmy opcję najtańszą czyli samochód grupy A Suzuki Alto 1.0, dostaliśmy klasę wyżej czyli Samochód grupy B - Hyundai i10dlugi_szmul napisał:Przy okazji morze martwe nie jest najniższym punktem na ziemi :ugeek:Najniższym punktem na Ziemi jest wybrzeże Morza Martwego, tak lepiej? ;)
wtak 25 kwietnia 2014 17:36 Odpowiedz
Heh. Nasi tu byli ;)
cichyy 19 maja 2014 13:19 Odpowiedz
Ja czytam!Czekam niecierpliwie na ostatni odcinek! Sporo nowych informacji u Was znalazłem, przydadzą się bardzo bo za 12 dni wyruszam na podbój Izraela.
easier-travel1 21 maja 2014 16:26 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja.Przydatne informacje,bo planuję tripa do izraela :)
eyowest 22 maja 2014 00:32 Odpowiedz
Mnie także podoba się wasza relacja. Mogę porównać swoją grudniową wycieczkę do Izraela do tej waszej. Mam pozytywne, choć szalone wspomnienia!
czedab 22 maja 2014 09:47 Odpowiedz
Jadałem w tej knajpie, rzeczywiście jest tam mega żarcie, polecam, niedojedzone mięcho i ryby z chlebem pakują na wynos. Titaj adres na mapie restauracjihttp://pl.tripadvisor.com/Restaurant_Re ... trict.html
josue 1 czerwca 2014 11:04 Odpowiedz
W naszym przypadku kontrola na lotnisku trwała prawie 3 godz.,pytania kontrolerki dotyczyły przede wszystkim mojej relacji z moja dziewczyna - kim dla siebie jesteśmy,jak dlugo jesteśmy razem,jakie mamy plany etc. Dziwne,o sensie bardzo osobiste,ale ok. Dopiero później padły pytania co wywozimy i czy sami to kupiliśmy czy od kogoś dostaliśmy. Mieliśmy ze sobą oliwki i humus i właśnie puszka z oliwkami wzbudzała największe podejrzenia ;)Wysłane z mojego GT-I9300 przy użyciu Tapatalka
newone 16 czerwca 2014 15:54 Odpowiedz
czy obejdzie się bez śledzi przy rozkładaniu namiotu? myślimy nad spakowaniem namiotu do bagażu podręcznego.
ajaj 16 czerwca 2014 16:36 Odpowiedz
Myślę, że spokojnie. Sami czasami naciągaliśmy linki przy użyciu kamieni, bo ziemia była zbyt twarda na wbicie śledzia :)Inna rzecz, że z jednej super miejscówki musieliśmy zrezygnować z powodu podłoża, które nie pozwalało na wbicie śledzia a wiatr był na tyle silny, że bez tego ani rusz.
newone 17 czerwca 2014 13:41 Odpowiedz
Miejmy nadzieje, że w lipcu nam takie wiatry nie grożą :)dzięki
jotpol 2 lipca 2014 14:19 Odpowiedz
Mam pytanie o to wejście na Masadę od strony wschodniej, czyli to po którym wchodziliście. Czy trudne jest to podejście, czy są schody, a jak są to czy dużo? W porównaniu do np Ait Benhaddou (widzę że byliście tez w Maroku) jest o wiele bardziej męczące? Chcemy zobaczyć wschód słońca z Masady, więc nie możemy wykorzystać kolejki linowej, tylko będziemy musieli tułać się po ciemku po tej ścieżce, a że tymczasowo kończyny nam niedomagają, to upewniam się że jest to wykonalne.
ajaj 2 lipca 2014 15:51 Odpowiedz
jotpol napisał:Mam pytanie o to wejście na Masadę od strony wschodniej, czyli to po którym wchodziliście. Czy trudne jest to podejście, czy są schody, a jak są to czy dużo? W porównaniu do np Ait Benhaddou (widzę że byliście tez w Maroku) jest o wiele bardziej męczące? Chcemy zobaczyć wschód słońca z Masady, więc nie możemy wykorzystać kolejki linowej, tylko będziemy musieli tułać się po ciemku po tej ścieżce, a że tymczasowo kończyny nam niedomagają, to upewniam się że jest to wykonalne.To są dwa różne podejścia. Na Masadę jest zdecydowanie dłuższe i stopnie są tylko na samym końcu. Najgorszy w podejściu był upał, jeśli będziesz robił to wcześnie rano ta część minusów Cię ominie (a polecam udać się tam na wschód, my niestety tego nie zrobiliśmy i żałowaliśmy). ścieżka ma długość ok 2km i zgodnie z tablica informującą wyjście tą ścieżka to ok 700kroków. Dla nas wyjście nie było męczące (tylko ten upał), ale piszesz, że masz jakieś problemy więc niestety trudno mi ocenić na ile Ci zdrowie pozwoli. Zawsze możesz spróbować i w ostateczności poczekać na kolejkę.jak możemy jeszcze jakoś pomóc to pisz :)