0
AJAJ 17 kwietnia 2014 09:23
Relacji o Izraelu było już sporo, co więcej z bardzo podobną trasą, ale każda wycieczka, a tym bardziej w innym składzie osobowym to inne doświadczenie, wrażenia, a i zawsze jakieś nowe miejsce. Polecimy Wam szczególnie dwa - ale to bliżej końca;). Zapraszam na mniej lub bardziej krótki opis naszych siedmiu dni na izraelskiej ziemi :)

Tytułem wstępu:
- Liczba sztuk: 4os
- Data: 29/03/2014 - 05/04/2014
- Lot: KTW-TLV i TLV-KTW, przewoźnik: Wizzair, koszt: 360PLN/os (można taniej, ale kierowaliśmy się też ramami czasowymi) + 80PLN/os za przedłużenie pobytu o 2 dni (yupi, udało się wykombinować 2 dni urlopu więcej)
- 1 duży bagaż na 4os w dwie strony: 210PLN/4os
- Wypożyczenie samochód (Budget): 538,08PLN/4os
- Paliwo: 566,89PLN/4os
- Trasa: http://goo.gl/maps/fh3tz
- Przejechane km: ok 1150

Znajomi namówieni, bilety kupione, samochód zarezerwowany i wstępny plan trasy opracowany. Teraz pozostaje kwestia logistyczna. Trochę się naczytaliśmy o cenach w Izraelu dlatego stanęło na spaniu w namiotach. Do spakowania były więc 2 namioty, 4 śpiwory, 4 karimaty/maty dlatego decyzja była szybka, bierzemy jeden bagaż rejestrowany. Koszt na osobę to 52,50PLN. zyskujemy tym samym miejsce na sprzęcik do snoorkowania oraz… konserwy ;)
Jako, że dwójka na lotnisko dociera z małopolski, a dwójka ze śląska umawiamy się trochę wcześniej niż zwykle, celem wspólnego pakowania. Samochody zostawiamy na Lider parking (promocyjny zakup parkingu na gruponie za 25zł/7dni), wcześniej robiąc mały rozgardiasz przy pakowaniu;) postanawiamy wykorzystać dopuszczalne 32kg maksymalnie, o tak ;)
Image
Walizka zapakowana, teraz kwestia przymocowania karimat – rozwiązaniem był zakup stretchu (15zł) – i bawimy się na lotnisku we własnoręczną maszynę owijającą, budząc tym samym uśmiech na twarzy wielu osób oczekujących w kolejce na odprawę ;) A wychodzi nam to tak:
Image
O dziwo bagaż bez większych problemów udaje się nam nadać i jak się okaże kilka godzin później w całości, razem z nami dociera do Tel-Avivu! Jesteśmy! Już na lotnisku możemy powiedzieć nasze ulubione zdanie: „Są palmy są wakacje!” :D
Odprawa przebiega bez problemu, do paszportu nic nie wbijają (nie wiem skąd te liczne dyskusje w necie) a nam zadają dwa standardowe pytań: po co i dokąd? Trochę dłuższa droga po nadany bagaż i szybkie odnalezienie biura Budget. Tam jednak trochę czekamy, jakaś para przed nami intensywnie negocjuje. Ale czekanie zostaje wynagrodzone, dostajemy samochód klasę wyżej! Dzięki Ci za to Budgecie ;) 4os, 4 plecaki i jedna duża walizka i tak wchodzą na styk ;) Oczywiście na do widzenia pada magiczne zdanie, wielokrotnie przez nas później przywoływane, no off-road ;) jest godzina 21 a my opuszczamy teren lotniska pamiętając aby trzymać się z daleka od drogi nr 6. Jak już niejednokrotnie było wspominane na tym forum, dwie drogi , a raczej kilka pasów, z których część jest płatana a część nie. Ciężko pojechać źle, wszystko jest dobrze oznakowane (jeśli wiemy, że nr 6 jest ta płatną). Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w sklepie po wodę mineralną i tu olśnienie nie wymieniliśmy waluty na lotnisku. Znajdujemy jednak bankomat, ale ten z koli pobiera prowizje 6,99NIS. Suma summarum mimo, że sklepik malutki jest możliwość płacenia kartą. I rzeczywiście jak się okazuje, poza targowiskami kartą można płacić wszędzie, uczmy się od nich!
W planie jest dotarcie pod Jerozolimę, gdzie ma znajdować się nasze pierwsze pole namiotowe. Dobrze powiedziane ma… gdy docieramy na miejsce widzimy tylko duży plac, który bardziej wygląda jak wysypisko śmieci niż jak camping, a do tego spacerujący po nim lisek powoduje, że postanawiamy poszukać czegoś w samej Jerozolimie. Jednak Izraelczycy na słowo camping reagują jakby słyszeli je pierwszy raz. Ale do wytrwałych świat należy, w końcu trafiamy na osobnika, który też reaguje zadziewaniem na słowo namiot i Jerozolima, ale ma jedną sugestię – „Jerusalem Forest, super widok, ale pamiętajcie dzisiaj w nocy ma być burza”! Co tam, że ciemno, co tam, że zimno i zaczyna kropić, jedziemy! W samym lesie/parku mało co widać, więc zatrzymujemy się co chwile, żeby z czołówkami na głowie sprawdzić podłoże. W końcu docieramy do miejsca gdzie droga zawraca o 180stopni, a jadąc prosto docieramy do szlabanu. To jest to miejsce… idealny prosty teren, z miękkim podłożem… plac zabaw dla dzieci:D Jest nawet kranik z wodą… niedziałającą. A miejsce to po przebudzeniu wygląda tak
Image
Wieczorem pada nawet pomysł ogniska, ale las, park, miasto… chyba nie wolno… a jednak wolno, znajdujemy chyba z 5 miejsc przeznaczonych na ogniska, a w jednym jeszcze się żarzy. Będzie jak zagotować wodę na herbatę :) Palnik mamy, ale zakup butli zaplanowany jest dopiero na dzień jutrzejszy.
Image
Czas do spania, choć noc nie należała do najspokojniejszych;) kilka razy budzą nas szelesty, światła samochodu czy jakieś głosy, ale nie wystawiamy głowy z namiotu i tak dosypiamy do poranka. Szybkie składnie namiotów oraz równie szybkie śniadanko.
Już podczas pierwszych godzin okazuje się, że plan będzie mniej napiętym niż zakładaliśmy i nie wszystko uda się zrealizować. A zaczyna się od decyzji, że nie będziemy się zrywać wcześnie rano.
Docieramy do centrum Jerozolimy i oczywiście zostawiamy samochód w miejscu kilkakrotnie wspominanym na tym forum, pod Górą Oliwną, obok parkingu dla autobusów.
Image
Zaczynamy spacerem wzdłuż murów starego miasta i dochodzimy do bramy Gnojnej, którą wchodzimy wprost na gigantyczną kolejkę. Jak się okazuje na Wzgórze Świątynne. Korzystamy z rady strażnika i postanawiamy przyjść tu ponownie ok. 12 na drugą turę otwarcia (12.30-14.30, pierwsza od 8.30-10.30, jednak godziny te są ruchome w zależności od położenia słońca). W planie mamy pobłądzić bez celu po Jerozolimie, licząc na trafienie na kluczowe miejsca. I tak zaraz lądujemy pod Ścianą Płaczu. Jest ona częścią Świątyni Jerozolimskiej odbudowanej przez Heroda, a zniszczoną przez Rzymian. Nazwa ta wywodzi się z tradycji, gdzie Żydzi opłakiwali fakt zburzenia Drugiej Świątyni z twarzą zwróconą w stronę pozostałego po niej muru. Jest też, a nawet przede wszystkim zwana ścianą zachodnią. Dojście pod sam mur świątyni jest osobne dla kobiet i mężczyzn, jednak mężczyźni mogą wejść na część przeznaczona dla kobiet, odwrotnie już nie. Panowie mogą także otrzymać bezpłatną jednorazową jarmułkę.
Image

Image

Image

Przy każdym wejściu/wyjściu na plac obowiązuje kontrola podobna do tej na lotnisku, wchodząc bramą gnojną ogranicza się tylko do przejścia przez bramki, jednak wchodząc od strony arabskiej musimy się liczyć z dokładną kontrolą. O czym dotkliwie się przekonujemy jakieś 2h później. Kolega zapomina wyjąć z plecaka nożo-scyzoryk zabrany w związku z biwakowym charakterem naszego wyjazdu. Tłumaczenia nie pomogły. Policja wezwana. Skończyło się jednak tylko na chwili strachu, zabraniu noża i spisaniu kolegi. Ufff.
My niestety musieliśmy zrezygnować, ale może komuś się przyda, idąc od strony bramy gnojnej w kierunku dzielnicy arabskiej, tuż przed bramkami kryje się wejście do podziemnej trasy wykopaliskowej wzdłuż muru. Ponoć warto, jak się ma trochę więcej czasu.
My tymczasem udajemy się na kawkę. Miejsca jednak nie polecamy, po zamówieniu kawy/soku i poproszeniu o hasło do wi-fi zostaliśmy wyproszeni. WTF?!
Image

W sumie dobrze. Trafiamy lepiej i taniej ;) Sok z granatów, koniecznie trzeba spróbować (duży kubek niestety aż 15NIS, można znaleźć taniej np. za 10NIS, ale objętościowo 1/3 mniej)
A po drodze załapujemy się jeszcze na pyszny chlebek z ziołami (5NIS)
Image
bo z różowych kalafiorów rezygnujemy;)
Image
Spodnie, spodnie, komu spodnie? Manekin potrafi być przekonujący ;) aż idziemy wymienić walutę, udaje nam się wynegocjować 1USD=3,46NIS, a na nasze szczęście następuje pomyłka i dostajemy kurs 1USD=3,56NIS;)
Image

Przechadzając się dzielnicą arabską, oprócz licznych straganów, mijamy kolejne stacje drogi krzyżowej. Czasami jest to jakaś kaplica, czasami tylko tabliczka na ścianie. A jak Wam się podoba opcja baru przy wejściu do Kościoła? :)
Image

I tak docieramy do Bazyliki Grobu Pańskiego. Z zewnątrz niczym nie zachwyca, wręcz trudno się zorientować, że to Kościół Image

Wnętrze Bazyliki zostało podzielone na kilka sektorów, które podlegają przedstawicielom różnych odłamów chrześcijaństwa. Zaraz przy wejściu znajduje się duża kamienna płyta, wokół której gromadzą się modlący pielgrzymi. Zgodnie z tradycją jest to kamień, na którym balsamowano zwłoki Jezusa przed złożeniem go do grobu. Pielgrzymi kładą na nim zakupione wcześniej pamiątki religijne, które zgodnie z tradycją w ten sposób uznawane są za poświęcone na Ziemi Świętej.
Image

O samej Bazylice nie będę się rozpisywać, bo wzmianek o niej pełno. Dodam tylko, że w tej samej bazylice, w górnej jej części znajduje miejsce ukrzyżowania Jezusa czyli tzw. Golgota.
Image

Zbliża się 12 więc wracamy pod bramki kontrolne prowadzące na wzgórze świątynne. Już uformowała się mała kolejka jest, a do otwarcia jeszcze blisko 30 min, które okazują się być prawie 1,5h. Co 10 min słyszymy jeszcze chwilka, jeszcze 10 min… i tak udaje nam się wejść dopiero ok 13.30:/ tutaj już dokładna kontrola i z ciekawostek, nie pozwalają wnieść na wzgórze żadnych pamiątek innych wyzwań. Czyli jeżeli ktoś zakupił wcześniej np. różaniec musi go zostawić w szafce przy wyjściu. Razem z nami wchodzi jakaś Polska wycieczka i ksiądz informuje ich, że tak niestety przeważnie robią (to dlaczego wpuszczaj księdza?)
W kolejce oczywiście polski akcent, który okazuje się nie być tym razem polskim;)
Image

Po dokładnej kontroli docieramy na Wzgórze, gdzie mają się znajdywać dwie ważne budowle, niestety nie dostępne od wewnątrz dla zwiedzających. Kopuła na Skale tak na prawdę meczetem nie jest, jest nim natomiast znajdujący się kilka metrów dalej, Al Aqsa. Kopuła na Skale jest jednak świętym miejscem dla wyznawców Islamu, gdyż wg wierzeń przykrywa święty kamień, na którym Abraham miał złożyć w ofierze swojego syna Izaaka(żydzi), Ismaela (muzułmanie). Zgodnie z tradycją uznają też, że z tego miejsca Mahomet miał wstąpić do nieba i obdarzyć ich Koranem.

Image
Teren wokół meczetów jest malowniczy
Image
dobrze strzeżony
Image
i okupowany przez głównie starszych mężczyzn zgłębiających Koran
Image

nie możemy oczywiście pominąć tak gorąco polecanego przez wszystkich spaceru po dachach Jerozolimy. Jest ładnie, jest klimatycznie, ciekawie… spędzamy tam kilka chwil obserwując przemykających pieszo lub rowerem Żydów, czy tez dzieci grające w piłkę. Błądząc po dachach trafiamy przypadkiem do męskiej szkoły żydowskiej.
Image

Spacer z dachów Jerozolimy przenosimy na spacer po dzielnicy żydowskiej. Po drodze mijamy jeszcze taras z widokiem na Ścianę Płaczu
Image
Zmarznięci i głodni mamy już mniej siły i entuzjazmu, dlatego przysiadamy na humus z shoarmą (32NIS) i humus z fafelami (20NIS).
Włóczymy się jeszcze chwile po starym mieście. Następnie przez cmentarz żydowski udajemy się na wzgórze Oliwne. Na górę Oliwną warto wybrać się ze względu na ładną panoramę na Stare Miasto z błyszczącą kopułą Kopuły na Skale na samym środku.
Image

Tu nasza przygoda z Jerozolimą dobiega końca, ponieważ nie mieliśmy zastraszającego tempa jeszcze jeden dzień tutaj byłby bardzo dobrym rozwiązaniem. Pewien niedosyt pozostaje. A czego nie zobaczyliśmy np. muzeum holokaustu – instytut Yad Vashem, wspomniana trasa wykopaliskowa, Hezekiah’s Tunnel czy pobliskie Betlejem. Decydujemy się jednak na spędzenie tych wakacji bardziej skupiając się na obcowaniu z naturą niż obiektami religijnymi i historycznymi.
Dzień pierwszy jednak jeszcze się nie kończy, trzeba gdzieś spać :) kierujemy się więc nad morze martwe i wypatrujemy po drodze pola namiotowego. Przypuszczalnie widoki po drodze są ciekawe, jednak my widzimy tylko ciemność :) I tak dojeżdżamy do miejscowości Ein Gedi. W miejscowości tej jest tylko niewielka plaża, mały sklepik, jakieś schronisko i stacja benzynowa. Jest też pole namiotowe, ale jako, że tam sezon się jeszcze nie zaczął jest zamknięte. Dostajemy jednak zgodę na rozbicie namiotu i informację, że damska toaleta i umywalki są czynne. Wystarczy? Pewnie by wystarczyło, ale nam zapala się czerwona lampka… kosz, klamka, podciągnięcie, skok , 3 kroki i mamy prysznic :) Zimna woda i przeciąg, ale jest :D Szkoda tylko, że następnego dnia rano było jakaś kontrola przedsezonowa, która dopuściła łazienki do użytku i otworzyli bramy przez, które parę godzin wcześniej skakaliśmy :) Znowu rozbijamy się po 22, co już zaczyna być tradycją;) Więc gdzie się obudzimy dowiemy się rano… otwieramy suwak namiotu, a tam…
Image

a to widok z przed namiotu i zza namiotu :)
Image

cdnNie ma co czekać, walizkowe śniadanie i ruszamy w poszukiwaniu morskiej soli, w końcu daleko nie mamy.

Morze Martwe to bezodpływowe słone jezioro położone na pograniczu Izraela i Jordanii, w najniższym punkcie na Ziemi (-416m ppm), długość jeziora to 76 km, szerokość 16 km, łączna powierzchnia to około 1 000 km2, a zasolenie to ok.26%.
Image

Image

Korzystając z dużego zasolenia, chwilę poświęcamy na zabawę w Morzu Martwym, tradycyjne foty, próbę pływania etc.
Auć… zaczyna szczypać, wiec biegiem pod prysznic i tyle kąpieli nam wystarczy :)
Image

Po drugiej stronie drogi mamy już przedsmak naszego kolejnego celu
Image

Nocleg w Ein Gedi umożliwia nam szybkie dotarcie to następnego przystanku, parku Ein Gedi, gdzie znajduje się m.in. wodospad Wadi David. Wejście to koszt 29NIS, my jednak decydujemy się na zakup karty uprawniającej do wejścia do 6 Parków Narodowych w cenie 110NIS (zielona) ważna 2 tygodnie. Możliwy jest też zakup karty do wszystkich parków za 150NIS (pomarańczowa). Przy zakupie otrzymujemy mapkę z zaznaczonymi wszystkimi parkami (jest ich naprawdę dużo) a w każdym Parku informację dotyczącą atrakcji znajdujących na jego terenie.
Tutaj znajdziecie listę wszystkich dostępnych na kartę Parków ---> KLIK Warto poczytać wcześniej co chcemy odwiedzić i na ile pozwoli nam czas:)
Image

Ruszamy na szlak
Image

Po drodze do głównego wodospadu mijamy kilka mniejszych, w których można się ochłodzić. Niestety liczne szkolne wycieczki mijane po drodze i pod wodospadami zdecydowanie nas do takiej kąpieli zniechęcają. Dotarcie do głównego wodospadu zajmuje jakieś 20min. Tam już obowiązuje zakaz kąpieli, ale my korzystamy z chwilowej pustki i szybko się chłodzimy :)
Image

Dla osób, które mają trochę więcej czasu dostępna są inne dłuższe trasy, bardziej spacerowe i te górskie. My jednak wracamy
Image

na końcowym odcinku trasy spotykamy jeszcze kilka Góralek Syryjskich, których pożywienie stanowią trawy, zioła, młode pędy i owoce, głownie owoce fikusów. Nie odmówią też larw i insektów.
Image
Image

Kolejnym etapem naszego dzisiejszego dnia jest znana wszystkim Masada. Tutaj powinni nam skasować drugie wejście do Parku, ale nawet nie trafiamy na nikogo z kontroli, żeby pokazać bilet - zostaje nam więc jeden bilecik więcej do wykorzystania;)
Image

Tutaj przybliżmy pewnie wszystkim znaną legendę/historie tego miejsca :)
Samo słowo „masada” z języka hebrajskiego oznacza „fortecę”. W rzeczywistości, Masada jest swego rodzaju naturalną cytadelą, pojedynczym, stromym wzgórzem położonym na krańcu pustyni.
Oficjalna wersja historii tego miejsca mówi, że Masada została zbudowana przez arcykapłana Jonatana w II w.p.n.e., następnie została rozbudowana przez Heroda Wielkiego, który w 40 p.n.e. schronił się tutaj uciekając przed Partami. Ze względu na niedostępność miejsca postanowił tam zbudować jeden ze swoich imponujących pałaców osadzony na trzech tarasach skalnych górujących nad wąwozem. Udoskonalił on też obronność tego miejsca oraz zbudował zbiorniki na wodę i magazyny na zapasy żywności. Jednak nie z tego zasłynęła Masada. Masada to symbol patriotyzmu i heroicznej walki, wytrwałości i wiary, poświęcenia i oddania… niestety z tragicznym zakończoniem. W 73r.n.e.,Masada była jednym z trzech ostatnich punktów oporu powstańców żydowskich przeciw wojskom Rzymian. Do zdobycia twierdzy stanęły wtedy liczne oddziały rzymskich żołnierzy (powiększone przez jeńców i niewolników, którzy mieli posłużyć za robotników (wg. licznych źródeł łącznie od 8 do 15tys)). Masady natomiast broniła grupa niespełna tysiąca mieszkańców (w tym kobiety i dzeici). Początkowo Rzymianie opasali Masade łańcuchem wałów i umocnień, co miało spowodować brak możliwości dotarcia posiłków z zewnątrz oraz brak możliwości ucieczki, a co za tym idzie śmierć głodową Żydów. Jednak nie odniosło to skutku, gdyż obrońcy masywu posiadali duże ilości wody w cysternach i żywności w magazynach. Rzymianie musieli więc obrać inną taktykę. Dowódca rzymian, F.Silva mógł zdobyć twierdzę dzięki zbudowaniu skarpy, po której rozpoczęto szturm fortecy oraz przy pomocy wieży oblężniczej, na której ustawiono machiny służące do obstrzeliwania obrońców. Kiedy po trzech latach oporu, Rzymianom udało się zdobyć twierdzę, zastali tam setki ludzkich ciał. W obliczu zbliżającej się klęski, przywódca Zelotów podjął decyzję o rezygnacji z dalszej obrony fortec i przekonał wszystkich, że lepiej się zabić niż dostać się w ręce wroga. Zbiorowe samobójstwo rozpoczął sam dowódca, zabijając swoją żonę i dzieci, kolejno inni Mężczyźni wymordowali swoje rodziny. Dowódca rozkazał wyłonić spośród nich dziesięciu mężczyzn, którzy z kolei zabili pozostałych mężczyzn. Następnie spośród tych dziesięciu wybrano jednego, który miał zamordować dziewięciu pozostałych i na samym końcu popełnić samobójstwo. Obrońcy pozostawili pełne magazyny żywności oraz wody, chcąc w ten sposób pokazać Rzymianom, ze ich decyzja była świadomym wyborem, a nie spowodowane głodem czy pragnieniem, mieli wybrać śmierć nad życiem w niewoli. Z oblężenia ocalały dwie kobiety i pięcioro dzieci, które ukryły się wtedy w podziemiach. To ponoć właśnie dzięki ich relacjom można było odtworzyć szczegóły ostatnich godzin obrońców Masady. Sytuację wewnątrz twierdzy w czasie oblężenia, na podstawie ich relacji, znamy z opisów Józefa Flawiusza. Jednak trudno stwierdzić, na ile jego relacja jest zgodna z prawdą, ale póki co jest ona jedyną odnalezioną i tak szczegółową historią. Flawiusz w momencie oblężenia Masady był już stronnikiem Rzymu. Wcześniej w 66 r.n.e. sam przyłączył się do powstania żydowskiego przeciwko Rzymianom, następnie trafił do niewoli, a po uwolnieniu został obdarzony obywatelstwem rzymskim.
Przez wieki zapomniana, Masada była niezamieszkana i odkryta ponownie została w XIX wieku. Masada stała się symbolem męstwa i pozostaje nim do dziś, a młodzi Izraelczycy, którzy kończą służbę wojskową, na jej szczycie składają przysięgę "Masada nigdy więcej nie upadnie."

Wyszperane w necie i nie tylko ciekawostki:
- starożytne historie mówiły, że pałac otoczony był marmurowymi kolumnami – te jednak okazały się złudzeniem optycznym stworzonym przez kolory użyte na zewnętrznych ścianach z piaskowca
- mniej oficjalna historia budowy pałacu przez Heroda Herod to taka, że był przekonany, że zawiązany został przeciwko niemu spisek, a wrogowie użyją jednej z jego żon, aby go zgładzić. Dlatego też, ile razy wyjeżdżał w daleką podróż, na czas swojej nieobecności kazał chronić swoje żony w niedostępnych fortecach, aby żaden z wrogów nie mógł się do nich zbliżyć. Jednym z takich miejsc była właśnie Masada.
- Masada była wyposażona w cysterny zbierające deszczówkę, cysterny mogły pomieścić 40 tys. m3 wody
- w Pałacu wybudowanym przez Heroda było 70 pokoi
- zapasy żywności w magazynach podczas oblężenia Masady (zboże, oliwa, wino) pochodziły podobno z czasów Heroda Wielkiego, a zachowały się dzięki suchemu i czystemu powietrzu
- podczas wykopalisk odkryto szczątki zaledwie 28 osób, w tym tylko trzy w łaźniach, a25 szkieletów archeolodzy odkryli u podnóża Masady. Powstaje pytanie gdzie jest pozostałe ponad 900 ciał
- antropolog Joe Ziasa i Azriela Gorskiego, specjalisty od medycyny sądowej podważają historię masady i twierdzą, że na jej szczycie spoczywają szczątki Rzymian, a nie dzielnych obrońców. Odnaleziono tam damskie włosy, które zgodnie z jedną z biblijnych ksiąg mogły być obcinane kobietom pojmanym przez Żydów. Jednak nie znaleziono przy nich kobiecych szkieletów ,a przeprowadzone badania dowiodły, ze pochodzą z głowy żywych osób.

Teraz Masada to ruiny twierdzy położone na płaskowyżu w kształcie rombu, którego zbocza to kilkusetmetrowe, prawie pionowe ściany. Dla zmęczony dostępny jest wjazd na górę kolejką, my jednak decydujemy się skorzystać z tzw. Snake Path o długości 2km. Zgodnie z tablica informującą wyjście tą ścieżka to ok 700kroków. Taki spacerek mieliśmy: http://www.endomondo.com/workouts/user/3324410 Jednak Masada to nie tylko ruiny pałacu, domów, basenu czy łaźni ale też piękne widoki na pobliskie góry czy Morze Martwe :)
Image
Image
Alternatywne wejście piesze znajduje się z drugiej strony wzgórza, w miejscowości Arad. Rezygnujemy z tego rozwiązania gdyż oznaczałoby to dodatkowo jakieś 50km drogi samochodem.

Najsłynniejszą miejscowością turystyczną na wybrzeżu Morza Martwego jest Ein Bokek i tu właśnie ruszamy po zdobyciu Masady. Jednak naszym zdaniem poza licznymi hotelami, spa, wysokimi cenami i duża ilością ludzi w szlafrokach na ulicy nic ciekawego tu nie ma.
Image

Robi się późno więc ruszamy w kierunku Morza Czerwonego. Niestety znowu nie wiemy co tracimy, bo drogę pokonujemy po ciemku. Od czasu do czasu mijamy jakąś tabliczkę informującą o znajdujących się tu szlakach, wąwozach, kopalniach etc... może innym razem. Ale co robi farma krokodyli po środku niczego?! Na pewno żałujemy, ze przybywamy za późno, żeby się tu dostać :/ Droga z jednego morza nad drugie nie obfituje, jak to było np. w przypadku Maroka, w liczne małe miejscowości, wręcz cierpi na ich brak. Natomiast po drodze mijamy fabryki, które z daleka wyglądają jak małe miasta, oświetlone jakby cierpieli na nadmiar energii;) To Dead Sea Works czyli kompleks przemysłowy gdzie uzyskuje się podobno potas, magnez, sól.
Image

Jeszcze jedna mała uwaga, na odcinku jakiś ostatnich 100km przed wjazdem do Eilatu brak jakikolwiek stacji benzynowych (ale jak już tam dojedziemy to różnica na litrze paliw w stosunku do południowej części kraju to ok 1.3NIS - taniej)

W Eialcie wita nas całkiem inny klimat… kolorowo, ekskluzywnie, miasto żyje.
Image

Udajemy się na krótki spacer wzdłuż wybrzeża, małe zakupy w markecie i ruszamy w kierunku naszego pola namiotowego. Musimy wyjechać za miasto w kierunku granicy z Egiptem, blisko Coral Beach Nature Reserve, dokładnie tu: Har Tsefahot Campsite (https://www.google.pl/maps/@29.5141723,34.9193265,15z). Jednak jak się okazuje można się tu zameldować tylko do 19 (jest już po 22) i teraz już nas nie wpuszczą. Jednak miły ochroniarz informuje nas, że jadąc dwa kilometry dalej na północ po lewej stronie zobaczymy mnóstwo namiotów i tam możemy się rozbić, bez sanitariatów ale za darmo (koszt na tym polu namiotowym do 50NIS/os). Tak też jest. Do tej pory nie wiemy co tam robiło ok. 40 opustoszałych namiotów rozbitych jeden obok drugiego wzdłuż linii brzegowej. Znajdujemy kawałek wolnego miejsca i rozbijamy swoje namioty... znowu po ciemku;)
By rano obudzić się na łóżku wodnym ;)
Image

Tak, tak zapomnieliśmy o porannym przypływie i obudziliśmy się z wodą wokół i pod namiotem:) Ale miejscówka super!
Image

PS. co można dodać do wycieczki? Qumran;)
CDN.Jak już ktoś zauważył zbytnio się nie forsowaliśmy, mogę więc z czystym sumieniem przyznać, że dzień kolejny miał być i był pt. leżing, plażing, odpoczing w takim oto krajobrazie:
Image

Skoro mamy już Green Card to postanawiamy wykorzystać kolejny bloczek na Coral Beach Nature Reserve (pojedynczy wstęp coś ok. 35-39NIS) i tam poleniuchować od czasu do czasu pływając z rybkami;) Jednak zanim zaczniemy plażować, z powodu braku prysznicu na polu namiotowym korzystamy z całkiem przyjemnych, zabudowanych prysznicy z ciepła wodą;) Na płetwy miejsca nie było, ale maskę i fajkę każdy ma:) Jako, ze nasz wodoodporny aparat zwiedza świat już bez nas (podczas powrotu z naszej ostatniej wyprawy w Maroku odleciał dalej bez nas, albo wg. jego punktu widzenia my wysiedliśmy bez niego) zdjęcia rafy i rybek tylko z pomostu.

Image

Image

Image

jako, że była to nasza pierwsza styczność z rafą zrobiła na nas wrażenie, może inaczej wodne żyjątka bardziej niż sama rafa. Szczególnie dużo czasu poświęciłam jednej rybie, dla której to chyba my byliśmy większą atrakcją niż one dla nas. Cały czas pływała wokół nas, w ogóle się nie bała, podpływając na tyle blisko, ze smyrała nas po nogach;) czad!
Gdy czuliśmy, że nasze stopy już kostnieją z zimna to po przeciwnej stronie jest bardzo fajny sklepik z przystępnymi cenami za zimne piwo!;) I tak w kółko, do późnego popołudnia, aż nam się znudziło;)

W nawiązaniu do rafy można jeszcze odwiedzić (my nie zdecydowaliśmy się z nich skorzystać, ale może kogoś zainteresują):
- Underwater Observatory Marine Park 104NIS/osoba http://www.coralworld.co.il/en/Price
- Dolphin Reef, tu zraziły nas koszty http://www.dolphinreef.co.il/
- podróż łódką z przeźroczystym dnem, 70NIS http://www.israel-yam.co.il/about-us

My natomiast decydujemy się pojechać do Czerwonego Kanionu. Docieramy tam dzięki wskazówka zaczerpniętym na tym forum. Już po drodze widoki są bardzo ciekawe. Większą część drogi jedziemy wzdłuż granicy z Egiptem (droga nr 12), stąd patrole przy drodze i takie kolczaste widoki.
Image

Aby dojechać do początku szlaku, z głównej drogi musimy skręcić w prawo, gdzie czeka nas ok 2 km małego off-roadu;) Dojeżdżamy do punktu gdzie zostawiamy samochód i odbywamy dwukilometrowy spacer, o taki http://www.endomondo.com/workouts/user/3324410

Dodaj Komentarz

Komentarze (16)

vincenz 22 kwietnia 2014 16:30 Odpowiedz
Relacja super, nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Sam lecę w podróż podobną trasą za dwa dni. Czy karta wstępu do parków za 110 NIS umożliwia także wjazd kolejką do Masady?
ami921 22 kwietnia 2014 17:27 Odpowiedz
wiecie może ile kosztuje wjazd kolejką na szczyt Masady?
man4business 22 kwietnia 2014 20:33 Odpowiedz
Ami921 napisał:wiecie może ile kosztuje wjazd kolejką na szczyt Masady?Prawdopodobnie wstęp to NIS 25 ($6.25/£3.10), dzieci za pół ceny.Zaś w wersji z kolejką linową NIS 66 ($17/£8.25). Kolejka działa od 8-mej do 16-tej, w piątek do 14-tej, w sobotę nie działa.
dlugi_szmul 22 kwietnia 2014 20:56 Odpowiedz
Relacja fajna, widać że się zbytnio nie forsowaliśćie ;) Jaki samochód dostaliście za 500zł?Przy okazji morze martwe nie jest najniższym punktem na ziemi :ugeek:
ajaj 23 kwietnia 2014 11:15 Odpowiedz
vincenz napisał:Relacja super, nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Sam lecę w podróż podobną trasą za dwa dni. Czy karta wstępu do parków za 110 NIS umożliwia także wjazd kolejką do Masady?Niestety nie.Ami921 napisał:wiecie może ile kosztuje wjazd kolejką na szczyt Masady?Sami tego nie sprawdziliśmy, ale z informacji znalezionych w necie przed wyjazdem: wjazd i zjazd kolejka ok.72NIS (inne źródła mówiły o 49NIS), sam wjazd i zejście samemu to 54NIS (rozumiem, że obie ceny zawierają już wstęp na Masade). Sam bilet wstępu to koszt ok. 23-29NIS. Tutaj też są jakieś pakiety http://masada.org.il/endlugi_szmul napisał:Relacja fajna, widać że się zbytnio nie forsowaliśćie ;) takie było założenie przy podróżowaniu w 4 osoby:) Gdybyśmy podróżowali w dwójkę wakacje na pewno byłyby bardziej aktywne;) Z jednej strony ominęliśmy dość sporo atrakcji, które były na naszej liście i tego żałujemy (dlatego w relacji wypisuje też punkty/atrakcje, które chcieliśmy zobaczyć a musieliśmy odpuścić), ale z drugiej strony nie żałujemy braku wakacji w trybie turbo;)A z każdym dniem będzie jeszcze spokojniej, ale moim zdaniem równie ciekawie, a nawet ciekawiej :)dlugi_szmul napisał:Jaki samochód dostaliście za 500zł?Zakupiliśmy opcję najtańszą czyli samochód grupy A Suzuki Alto 1.0, dostaliśmy klasę wyżej czyli Samochód grupy B - Hyundai i10dlugi_szmul napisał:Przy okazji morze martwe nie jest najniższym punktem na ziemi :ugeek:Najniższym punktem na Ziemi jest wybrzeże Morza Martwego, tak lepiej? ;)
wtak 25 kwietnia 2014 17:36 Odpowiedz
Heh. Nasi tu byli ;)
cichyy 19 maja 2014 13:19 Odpowiedz
Ja czytam!Czekam niecierpliwie na ostatni odcinek! Sporo nowych informacji u Was znalazłem, przydadzą się bardzo bo za 12 dni wyruszam na podbój Izraela.
easier-travel1 21 maja 2014 16:26 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja.Przydatne informacje,bo planuję tripa do izraela :)
eyowest 22 maja 2014 00:32 Odpowiedz
Mnie także podoba się wasza relacja. Mogę porównać swoją grudniową wycieczkę do Izraela do tej waszej. Mam pozytywne, choć szalone wspomnienia!
czedab 22 maja 2014 09:47 Odpowiedz
Jadałem w tej knajpie, rzeczywiście jest tam mega żarcie, polecam, niedojedzone mięcho i ryby z chlebem pakują na wynos. Titaj adres na mapie restauracjihttp://pl.tripadvisor.com/Restaurant_Re ... trict.html
josue 1 czerwca 2014 11:04 Odpowiedz
W naszym przypadku kontrola na lotnisku trwała prawie 3 godz.,pytania kontrolerki dotyczyły przede wszystkim mojej relacji z moja dziewczyna - kim dla siebie jesteśmy,jak dlugo jesteśmy razem,jakie mamy plany etc. Dziwne,o sensie bardzo osobiste,ale ok. Dopiero później padły pytania co wywozimy i czy sami to kupiliśmy czy od kogoś dostaliśmy. Mieliśmy ze sobą oliwki i humus i właśnie puszka z oliwkami wzbudzała największe podejrzenia ;)Wysłane z mojego GT-I9300 przy użyciu Tapatalka
newone 16 czerwca 2014 15:54 Odpowiedz
czy obejdzie się bez śledzi przy rozkładaniu namiotu? myślimy nad spakowaniem namiotu do bagażu podręcznego.
ajaj 16 czerwca 2014 16:36 Odpowiedz
Myślę, że spokojnie. Sami czasami naciągaliśmy linki przy użyciu kamieni, bo ziemia była zbyt twarda na wbicie śledzia :)Inna rzecz, że z jednej super miejscówki musieliśmy zrezygnować z powodu podłoża, które nie pozwalało na wbicie śledzia a wiatr był na tyle silny, że bez tego ani rusz.
newone 17 czerwca 2014 13:41 Odpowiedz
Miejmy nadzieje, że w lipcu nam takie wiatry nie grożą :)dzięki
jotpol 2 lipca 2014 14:19 Odpowiedz
Mam pytanie o to wejście na Masadę od strony wschodniej, czyli to po którym wchodziliście. Czy trudne jest to podejście, czy są schody, a jak są to czy dużo? W porównaniu do np Ait Benhaddou (widzę że byliście tez w Maroku) jest o wiele bardziej męczące? Chcemy zobaczyć wschód słońca z Masady, więc nie możemy wykorzystać kolejki linowej, tylko będziemy musieli tułać się po ciemku po tej ścieżce, a że tymczasowo kończyny nam niedomagają, to upewniam się że jest to wykonalne.
ajaj 2 lipca 2014 15:51 Odpowiedz
jotpol napisał:Mam pytanie o to wejście na Masadę od strony wschodniej, czyli to po którym wchodziliście. Czy trudne jest to podejście, czy są schody, a jak są to czy dużo? W porównaniu do np Ait Benhaddou (widzę że byliście tez w Maroku) jest o wiele bardziej męczące? Chcemy zobaczyć wschód słońca z Masady, więc nie możemy wykorzystać kolejki linowej, tylko będziemy musieli tułać się po ciemku po tej ścieżce, a że tymczasowo kończyny nam niedomagają, to upewniam się że jest to wykonalne.To są dwa różne podejścia. Na Masadę jest zdecydowanie dłuższe i stopnie są tylko na samym końcu. Najgorszy w podejściu był upał, jeśli będziesz robił to wcześnie rano ta część minusów Cię ominie (a polecam udać się tam na wschód, my niestety tego nie zrobiliśmy i żałowaliśmy). ścieżka ma długość ok 2km i zgodnie z tablica informującą wyjście tą ścieżka to ok 700kroków. Dla nas wyjście nie było męczące (tylko ten upał), ale piszesz, że masz jakieś problemy więc niestety trudno mi ocenić na ile Ci zdrowie pozwoli. Zawsze możesz spróbować i w ostateczności poczekać na kolejkę.jak możemy jeszcze jakoś pomóc to pisz :)